Posty

idols lied

Ta piosenka bardzo do mnie przemawia, jako bliska i bardzo prawdziwa na różnych, innych niż wspomniane w niej płaszczyznach życia. Takich, w których nigdy nie spodziewałabym się znaleźć tej prawdy. Takich, w których nigdy nie pomyślałam, że mogę czuć coś innego niż bezpieczeństwo. W których mogło istnieć coś cenniejszego, niż prawda. Nie jestem fanką ani zwolenniczką "brzydkich" słów w sztuce. Jednocześnie rozumiem i myślę, że czasem trzeba zbudować porządny mur graniczny, czy postawić bardzo stanowczą kropkę na końcu znamiennego zdania: Dość.  Dopiero wtedy można zacząć od nowa. Bo przecież, myślę, niestety, już nie od zera.  idols lied
Kalendarz, jak dla niektórych znaki drogowe, jest tylko propozycją, stąd moje podsumowanie roku przypada dziś.  Od początku żyłam i broniłam, najczęściej sama przed sobą, przekonania pt. „to jest mój rok”. W miarę upływu czasu i doświadczeń kurczyło się ono, a ja z nim, ale nie zgasło. Zrozumiałam tym samym, że rok i cokolwiek w życiu można ocenić po owocach, a te ciężko zbierać i oceniać między zasianiem a dojrzeniem. Dziś spokojnie mogę powiedzieć, że poprzedni rok był mój, biorąc pod uwagę to, z jakimi niespodziewanymi darami rozpoczyna się kolejny. Nie mam cienia wątpliwości, że ten poprzedni właśnie ma okazję owocować. Być może znana jest niektórym moja trudna relacja z sukienkami. Na starych kasetach można zobaczyć nagranie, na którym odmawiam powiedzenia wierszyka argumentując „Ja nie mam sukienki”. To było dla mnie ważne. Konieczne. Bezpieczne. Długo. W tym sezonie jestem choinką, więc progres na polu wystrojenia się chyba osiąga już swój szczyt. Na pewno wznosi mnie na wyżyny

Niedźwiedziem jestem.

Niedźwiedziem jestem - to pewne. Spędzam teraz sporo czasu na kontaktowaniu się ze "źródłem" i wszystkim do dla mnie naturalne. Dla mnie naturalnym jest zimowe się-zaszycie. W tym roku wyjątkowo bardzo czuję opór przed działaniem na przekór naturze.  Natura w zimie zwalnia. To czas, w którym dobrze by było to uszanować. Fakt, że dobry nasz świat nie jest w stanie tego zrobić jest bolesny dla każdego. Bo jestem głęboko przekonana, że jest nas, niedźwiedziów, więcej, jeśli nie wszyscy. Nie myślę, że należy cofnąć całe dobro, które wynika z tego niedźwiedziego poświęcenia. Myślę tylko, że należy się naturze naszej ten moment na zauważenie i uznanie.  Natura niedźwiedzia wydaje mi się bardzo logiczna. Jak i cała natura przecież działa wyłącznie logicznie. To dodatkowo potęguje opór. Koniec roku przyspiesza, a na pewno nie zwalnia. A moje naturalne ja nie rozumie. I opiera się czytelnie.  Niedźwiedzie nie znają substancji podtrzymujących życie wbrew naturze. Zapytane, na pewno nie

Który dałeś i zabrałeś

... ,  który dałeś  wiele,  oddaję ci wdzięczności nie mniej nie więcej niż wzięłam siebie pewności. Poznać się dałeś z dobrej strony.  Tę chciałabym zabrać  w drogę,  doprawdy, póki mogę.  Poznałam dobrze ciebie,  siebie  zapomniałam.  Dziś przyglądam się z boku,  uspokojona,  wiedzą wiedziona,  że ofiara owocna.  Spełniona.  Kościele ,  co zabrałeś tak wiele,  dziś być dla ciebie nie umiem, bo (nie) rozumiem. 

Odpieram. Się.

Pralka to życie. Mało kto dziś w naszej szerokości geograficznej podzieli moją euforię, bo mamy pewne rzeczy z zasady dostępne. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę tańczyć w rytm piorącego się prania i oglądać telewizor ustawiony w łazience. W rytm prania tańczy się wspaniale.  Tak, to jest aż tak absurdalne. Tak, można przeżyć bez pralki 5 miesięcy, choć nie trzeba.  I nie jest to, wbrew pozorom, wyłącznie tragiczne.  Wygląda na to, że i na pralkę trzeba być gotowym. Na różne małe wielkie kroki trzeba być gotowym. Wtedy się umie je prawdziwie celebrować. Bo są własne. 
Zdrowie ma smak gorzki  jak kawa bez cukru, zdrowa.  Zdrowsza bardziej.  Pierwszy krok nie musi może być idealny.  Na początku ciało odrzuca.  Potem zalewa dziwna egzaltacja cielesna. Oczy jakby jeszcze szerzej otwarte. Nowe kolory wokół.  Ten gorzki smak ciągle jeszcze dziwny. Bolesny.  Ekscytujący.  Jeszcze nie bardziej.
Okrzyknięte "grzesznym" ciało schowało się  przed wstydem.  Dokąd pójść nie wiedziało grzeszne ciało idąc w ciemno,  cierpiąc cicho.  Wstyd krzyczał głośno, więc nie pytało dlaczego jest grzesznym ciało, które nosić miało duszę nieśmiertelną, świętą, nieskazitelną.  W imię miłości wszystko oddało,  bo miłość przecież więcej znaczy niż ciało. I za to też grzesznym się nazwało ciało.  Bo miłość owszem, ale pod warunkiem. Bo oddać tak, ale wpierw zapytać. Wiedzących,  którzy wiedzą i powiedzą.  A fe, a fe ciało grzeszne.  I tak, nic mu już nie zostało,  z tym więc dalej iść musiało grzeszne ciało.  Po drodze mijało ciało wznoszących pieśni na cześć jego samego.  U których słyszało,  że grzesznym jest  ciało,  ci sami pieśniom na cześć jego wtórowali,  oraz bardziej wzniosłe na cześć tego samego,  ciała  grzesznego,  choć uświęconego  w niebo-głosy wykrzykiwali.  Nic już nie rozumiało.