Jak to jest być towarzyskim introwertykiem.

Nieziemsko interesująco. Ciężko tu w końcu o nudę na poziomie emocjonalnym. Dużo dzieje się tu sytuacji z rodzaju "tu bym chciała, tu się boję".

Entuzjazm połączony z mechanizmem fight or flight - mikstura dodawana do każdego planu spotkania z drugim człowiekiem. Adrenalina i radość. 
Niesiony biegunem dodatnim towarzyski rzuca się z hurra optymizmem na szansę spędzenia czasu w szerokim gronie. Tak jest! Lecimy!
I 5 minut przed wyjściem syndrom prokrastynacji. Jest intro.
Analiza wewnętrzna, ćwiczone dialogi, sceneria, ludzie, światła, katastrofy, potknięcia, idealizacja, dramatyzacja, optymizacja, będziedobrzemizacja. Plan zawsze zweryfikowany. Nie zawsze źle. Ale jednak.
Znienawidzona samotność i lęk przed jej odebraniem.
Hałas tak męczący. 

Podobno życia nie należy komplikować.
I co wtedy? Stoicyzm? Stagnacja emocjonalna?
Nie nie, dziękuję. Fajerwerki. Huk. Adrenalina, To lubię/ to znam. Bez zmian, żadnych zmian.
Chociaż, może "bym chciała..."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Który dałeś i zabrałeś

Rozmowy z i