Posty

Wyświetlanie postów z 2023

Niedźwiedziem jestem.

Niedźwiedziem jestem - to pewne. Spędzam teraz sporo czasu na kontaktowaniu się ze "źródłem" i wszystkim do dla mnie naturalne. Dla mnie naturalnym jest zimowe się-zaszycie. W tym roku wyjątkowo bardzo czuję opór przed działaniem na przekór naturze.  Natura w zimie zwalnia. To czas, w którym dobrze by było to uszanować. Fakt, że dobry nasz świat nie jest w stanie tego zrobić jest bolesny dla każdego. Bo jestem głęboko przekonana, że jest nas, niedźwiedziów, więcej, jeśli nie wszyscy. Nie myślę, że należy cofnąć całe dobro, które wynika z tego niedźwiedziego poświęcenia. Myślę tylko, że należy się naturze naszej ten moment na zauważenie i uznanie.  Natura niedźwiedzia wydaje mi się bardzo logiczna. Jak i cała natura przecież działa wyłącznie logicznie. To dodatkowo potęguje opór. Koniec roku przyspiesza, a na pewno nie zwalnia. A moje naturalne ja nie rozumie. I opiera się czytelnie.  Niedźwiedzie nie znają substancji podtrzymujących życie wbrew naturze. Zapytane, na pewno nie

Który dałeś i zabrałeś

... ,  który dałeś  wiele,  oddaję ci wdzięczności nie mniej nie więcej niż wzięłam siebie pewności. Poznać się dałeś z dobrej strony.  Tę chciałabym zabrać  w drogę,  doprawdy, póki mogę.  Poznałam dobrze ciebie,  siebie  zapomniałam.  Dziś przyglądam się z boku,  uspokojona,  wiedzą wiedziona,  że ofiara owocna.  Spełniona.  Kościele ,  co zabrałeś tak wiele,  dziś być dla ciebie nie umiem, bo (nie) rozumiem. 

Odpieram. Się.

Pralka to życie. Mało kto dziś w naszej szerokości geograficznej podzieli moją euforię, bo mamy pewne rzeczy z zasady dostępne. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę tańczyć w rytm piorącego się prania i oglądać telewizor ustawiony w łazience. W rytm prania tańczy się wspaniale.  Tak, to jest aż tak absurdalne. Tak, można przeżyć bez pralki 5 miesięcy, choć nie trzeba.  I nie jest to, wbrew pozorom, wyłącznie tragiczne.  Wygląda na to, że i na pralkę trzeba być gotowym. Na różne małe wielkie kroki trzeba być gotowym. Wtedy się umie je prawdziwie celebrować. Bo są własne. 
Zdrowie ma smak gorzki  jak kawa bez cukru, zdrowa.  Zdrowsza bardziej.  Pierwszy krok nie musi może być idealny.  Na początku ciało odrzuca.  Potem zalewa dziwna egzaltacja cielesna. Oczy jakby jeszcze szerzej otwarte. Nowe kolory wokół.  Ten gorzki smak ciągle jeszcze dziwny. Bolesny.  Ekscytujący.  Jeszcze nie bardziej.
Okrzyknięte "grzesznym" ciało schowało się  przed wstydem.  Dokąd pójść nie wiedziało grzeszne ciało idąc w ciemno,  cierpiąc cicho.  Wstyd krzyczał głośno, więc nie pytało dlaczego jest grzesznym ciało, które nosić miało duszę nieśmiertelną, świętą, nieskazitelną.  W imię miłości wszystko oddało,  bo miłość przecież więcej znaczy niż ciało. I za to też grzesznym się nazwało ciało.  Bo miłość owszem, ale pod warunkiem. Bo oddać tak, ale wpierw zapytać. Wiedzących,  którzy wiedzą i powiedzą.  A fe, a fe ciało grzeszne.  I tak, nic mu już nie zostało,  z tym więc dalej iść musiało grzeszne ciało.  Po drodze mijało ciało wznoszących pieśni na cześć jego samego.  U których słyszało,  że grzesznym jest  ciało,  ci sami pieśniom na cześć jego wtórowali,  oraz bardziej wzniosłe na cześć tego samego,  ciała  grzesznego,  choć uświęconego  w niebo-głosy wykrzykiwali.  Nic już nie rozumiało. 

Rozmowy z i

Swej przeciętności się boję Swej przeciętności się lękam i przed przeciętnością uciekam, i pod przeciętnością pękam. W przeciętny poranek mej codzienności z nagła poczęła się we mnie myśl nie dająca spokoju - dreszcz, jak brzmi to przeciętnie. Jadę z innymi tramwajem idę z innymi ulicą, nadziwić się nie mogę, że oni tego nie widzą. 
Milczenie  jest krzykiem nie raz  krzyk jest strachem prawie zawsze  krzyk jest bólem  często  krzyk cichnie  mimo woli krzyk milknie powoli  nie zawsze  znaczy że już do końca  nie  boli.
Na ujemnym biegunie siedzę sobie, nic nie robię,  myślę że gdybym nie robiła, to bym się tak nie zmęczyła. 

In progres cd.

Pozwalaj sobie. Pozwalam. "Nie posiadasz, ponieważ nie prosisz". Pozwolenie sobie magiczny przycisk dający dostęp do możliwości. Jak to się dzieje, że wyciągając rękę po dostępny stale cały potencjał wszechświata spodziewamy się raczej po niej dostać, niż coś na niej wynieść? Z dużą dozą prawdopodobieństwa skłonna jestem założyć, że częściej niż rzadziej do wyciągnięcia ręki w ogóle nie dochodzi. Żeby otrzymać coś od życia bezwzględnie potrzebna jest inicjatywa z naszej strony. Odbieramy sobie siłę uważając, że życie się po prostu wokół nas dzieje, a my padliśmy jego ofiarą. Prawda jest jednak taka, że decyzję o tym podejmujemy my. Nie świadomie, oczywiście, że z mnóstwa powodów. To, co chciałabym, żeby było zapamiętane to fakt, że w każdym momencie podejmujemy decyzję i nikt nie zabiera nam siły, jeśli sami jej nie oddamy. Rękę więc należy wyciągać świadomie z pełną wizją tego, co chcemy na niej wynieść i ile chcemy oddać. A teraz wracając do pozwalania sobie. Na moją wizję