Życie po -stce
Mówi się, że życie zaczyna się po 40-ce, 30-ce itd. Moje się zaczęło, chwilę po, można tak powiedzieć, choć ciężko stwierdzić, czy to potwierdza tę raczej płynną zasadę. Jestem jak nowonarodzona - odcięta od bezpiecznego ciepłego otoczenia, łapiąca z przerażeniem tnące płuca powietrze świata dojrzałych, trzymana za szyję i klepana po tyłku przez lekarzy, którzy wiedzą, że tak trzeba, żeby było dobrze. Prawdopodobnie drę się teraz w niebo głosy. W każdym razie bardzo chętnie bym. Wszystko dlatego, że nie czuję. Nic. I tego znieść nie umiem, bo to nowe. Nowe narodzenie przyszło i boli i póki co nie zasługuje na rozumienie. Rozum ze spokojem bije się o swoje. Serce przestało. Witaj dorosłości!