Posty

Wyświetlanie postów z 2016
Po wyczerpującym maratonie analiz, ukojenie przynosi mi nad wszystko fakt, że jestem zupełnie nienormalna.
"Wciąż pada śnieg – odpowiedział Kłapouchy posępnie. [...] I mróz bierze. [..] Tak – rzekł Kłapouchy. – Jednakże [...] nie mieliśmy ostatnio trzęsienia ziemi."
"Każda historia ma swój koniec. Ale w życiu każdy koniec to nowy początek"  Jest więcej takich haseł, które wznoszą nas na wyżyny metafizyki i powodują dostrzeganie w rzeczywistości tego, czego ona sama nie ma siły nam pokazać, lub nie może, bo tego nie ma.  Powtarzamy je sobie tak bez końca i umiaru. Przedzierają się z nami przez prozę.  Jakkolwiek cenne, koniec końców, to jednak tylko słowa.  Czasem niczego więcej nie da się z nich wycisnąć.  Potrzebne, niezbędne. Słowa. Może jutro już nie tylko. Dziś natomiast... "Jutro o tym pomyślę"
Przytrafiła się swego czasu historia o Ani z Zielonego wzgórza drzemiącej w każdej kobiecie, w różnych stopniach natężenia.  Jaś Fasola zaś będzie bohaterem dzisiejszej.  Z pewną dozą nieśmiałości powstała hipoteza, że każdy pan, wzorem rzeczonego Jasia, nie specjalnie, "zwyczajnie przez nieuwagę", prędzej czy później, z najlepszymi intencjami staje na środku pokoju zupełnie zdezorientowany, wobec tego, co poszło nie tak.  Można by dodać, że widzie go ku temu niczym nie zmąco ne dobre samopoczucie, które zamyka czujność na sygnały z zewnątrz. Ale dziś darujmy sobie te dodatki - w końcu dziś wielkie święto miłości :) https://www.youtube.com/watch?v=3nSggro0qfU
Tyle lat już minęło i tyle wyśpiewano,  a miejsca, jak nie było... i co raz jakby ciaśniej.  Dobrze, że Pan Bóg zwykł nic sobie z tego nie robić.
Zwykliśmy normą nazywać przeciętną, a przecież, jednak, to nie to samo. 
Życie to sztuka wyboru. Niekoniecznie dobrego. Właściwie sztuka przyjmowania jego konsekwencji. Wspaniale, jeśli wybór jest dobry, choć zawsze jest pytanie, czy nie mógł być lepszy. Lub gorszy. Stąd, lepiej nie pytać. Czasem. Ważniejsze jest podejmowanie decyzji i zostawienie przydługiej analizy bacznym obserwatorom. Dokonuję wyboru, odcinam inne opcje, nie zastanawiam. Szczęśliwy? A to konieczne?
Nie za bardzo lubię zimę.  Z praktycznego punktu widzenia.  Zdarza się jej być uciążliwą, co czyni z nas nie najlepszy zespół, zważywszy na kumulację tej cechy.  Jak dziś np, uciążyła mnie zanim wyszłam z domu.  Na zewnątrz jest za mało miejsca dla nas dwóch.  Życie i tak bezlitośnie zmusza do wyjścia. Jakby nie zauważyło, że przecież przyszła zima.
Będę dążyć do zmniejszonej nadwagi.  Nie obiecuję, że zdążę.
Gro przedstawicielek płci pięknej żyje w toksycznym przeświadczeniu, że mężczyźni od kobiet oczekują poświęcenia. Błąd. Fatalny. Mężczyźni poszukują towarzyszki. (Może dlatego agencje towarzyskie i panie do towarzystwa raczej mężczyzn obierają za target - może są rzeczywiście odpowiedzią na tę potrzebę.) Towarzysz. Radosny najlepiej. Oto czego pragną mężczyźni. Niestety nie dociera ta informacja do emocjonalności kobiet-służebniczek. Myślą, albo może czują, że stawanie na gło wie się liczy, że troska, że opieka, że to ważne, że zasłużą, że będzie nagroda. Im więcej poświęcą, tym mocniej świecąca. Błąd. Przestrzeń jest ważna. Radosna towarzyszka, największe marzenie mężczyzny, idzie obok dając swobodę przestrzeni. Są co najmniej dwie sytuacje, które to umożliwiają. Albo towarzyszka jest otwarta na realizowanie się przez powiększanie przestrzeni towarzysza, albo jest tak zajęta swoją, że mało ją obchodzi ta druga. Drugi typ sytuacji, to częściej kobiety szczęśliwe - to te panie, na kt
Żyjemy w dziwnych czasach, w których promuje się lenistwo, jako piękny pomysł na życie. Gdzie z marnowania zdrowia robi się wolny wybór. Czasy, w których wmawia się ludziom, że mogą wychodzić ponad siebie na siłowni, ale w trudnościach życia mają szukać ułatwień, bo sobie nie poradzą, to dziwne czasy. To czasy maksymalizacji. Dbanie o ciało zamienia się w kult. Dbanie o umysł - w religię. Czasy coachów, zamiast autorytetów. Czasy mnóstwa możliwości i wielu zmarnowanych potencjałów. Pełne paradoksów. Obok siebie żyją piękni, wysportowani, pasjonaci i szarzy, ledwo sunący, z garbem na plecach smutni życiem. Ci przytłoczeni ulewą szans i ci, którzy na szansę muszą ciężko zasłużyć. Świadomi swojej wartości i przeświadczeni o jej braku. Dziwne te czasy pragnienia relacji i zamykania się w domu. Gdzie wirtualność pęka od krzyku o miłość i uwagę. Dziwne takie czasy, w których walczy się o wyzwolenie obyczajowości, jako podstawy godności, a o dumę narodową już nie. Dziwne, kiedy żyć się chce
Jeśli warto o coś w życiu dbać, to o więzi społeczne.  Byle zdrowo.  Bo, koniec końców, co po nas zostanie, co się nada komukolwiek do szczęścia? Nigdy nie wiadomo, czy nie małe, miłe słowo.
Pójdę spać dziś wcześnie, Żeby nie dać miejsca nudzie. Żeby nie dopadły mnie Refleksje zbyt głębokie.  Pójdę spać dziś wcześnie  I już we śnie Zdecyduję, co będzie  z dobrze tak rozpoczętym wieczorem.  Może we śnie nie pójdę spać  tak wcześnie...
Nie bądź małpą dla ludzi. I dla małpy bądź człowiekiem.
Pamiętaj, żeby się nie spodziewać.  Nieoczekiwane najlepiej zaskakuje.
Jest coś niebywale fascynującego w rozwoju cywilizacyjnym. Piękna mnogość możliwości sprzętowych i paradoksalne dążenie do uproszczeń.  Czasem spotykają się w pół drogi, tworząc rozwiązanie w sam raz na miarę marzeń, na pewno sporej części społeczeństwa.  Oto dzisiejsze odkrycie - niezbyt pewnie już świeże, ale zaścianek miewa takie błogie opóźnienia: http://www.divine.ca/en/articles/one-pot-meals-the-new-food-trend-you-need-to-try-for-yourself/ 
Obraz
Za wiele lat, kiedy minie wojna, będą ludzie na historii oglądać obraz naszych czasów przedwojennych zapisany w mediach.  Będą tam oglądać znane nazwiska walczące w różnych sprawach. I nazwiska szare, opowiadające się. Będą czytać nagłówki, którymi polityka walczyła z miłością.  Przeczytają o trosce o dobro kultury, o wolność słowa,  o radykalizm, o tolerancję. Będą oglądać to wszystko, patrzeć na troski ówczesnego społeczeństwa. Będą tak patrzeć i może się zastanawiać będą: "czy oni zdążyli normalnie pogadać, zanim to wszystko wyleciało w powietrze?"
Z jakiegoś powodu od czasu do czasu nachodzi mnie chęć posortowania grona znajomych w świecie wirtualnym. Za każdym razem spoglądam na te momenty z przerażeniem. Ciężkim do sprecyzowania, bo nie wiem, czy powodowane sytuacją zewnętrzną i może usprawiedliwiającą nieszczęsną chęć, czy faktem, że ma miejsce w ogóle we mnie taka przestrzeń. Dzień, w którym pójdę za tym pragnieniem uznaję już dziś za porażkę. Albo świata, albo osobistą. Lub jedno i drugie.

była

Była sobota. Nie ma soboty. Była ochota. Nie ma ochoty. A w Tokyo jest już jutro...

daj Smutnej się wysłuchać

Obraz
W filmie Inside Out ( W głowie się nie mieści ), który polecam wszystkim, bez względu na wiek, jest genialna scena. Rzecz dzieje się w głowie.  Jedna z głównych postaci, Smutna, a właściwie "Smutek", siada obok Bing Bonga - wyimaginowanego przyjaciela głównej bohaterki filmu. On przeżywa stratę rakiety (naprawdę polecam obejrzenie tego filmu), Radość robi wszystko, żeby Bing Bonga rozweselić. Tym czasem Smutna siada przy nim i pozwala mu się wygadać, nawet popłakać. Okazuje się, że pomaga, a nadaktywizacja Radości doprowadziła główną bohaterkę niemal do ucieczki z domu, bo nie dała ona dojść do głosu smutkowi. Bardzo trafny obraz rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. W każdym razie tej, którą obserwuję.  Tak bardzo nie pozwalamy sobie na działalność Smutnej, spychamy okazywanie tych uczuć gdzieś tak bardzo w głąb, że popaść można w niemoc. Niemoc smutku.  Poradniki pozytywnego myślenia pączkują dookoła, dając, bez wątpienia, potrzebne i dobre rady i dzięki Bogu

strefy wyjść albo nie wyjść

Najtrudniej wyjść ze strefy dyskomfortu. I choćby przyszło tysiąc choach'erów i każdy miał tysiąc voucherów na nowe, lepsze, odmienione ty, nie poderwą, taki to ciężar. Bo jak nazwać strefą komfortu życie u boku męża tyrana, katorżniczą pracę w korpo prowadzącą do depresji, pętlę zaciskającą się na szyi pod naciskiem poczucia beznadziejności, że się wie, że się nie to chce, ale co innego, to już nie? Kto był w tych miejscach ten wie, że najtrudniej z nich wyjść. Czy oprócz postaci filmowych są ludzie, którzy potrafią tak w pełni rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady? Słuchałam tych legend z podziwem. Tak po prostu spakować w pudło życie, wysłać gdzieś tam i zacząć nowe. Uczą tego gdzieś? Bo chętnie bym się dokształciła.

chwilkę mnie nie było

Obraz
Chwilkę mnie nie było. Tu. Dla kurtuazji praw wypada przeprosić. Więc przepraszam. Byłam trochę gdzie indziej. Ani tu mnie nie było, ani specjalnie tam. Lokalizację ciężko będzie namierzyć, zbyt zdezorientowała się moja orientacja. Nie było mnie tu, bo odskoczyłam od siebie daleko. Pięknie było mi tam. Nie wiem, czy mi... czy to mi tam było aby? Ale jestem już, już jestem. Nie obiecuję, że do końca. Bo nie wiem, czy to ja jestem tu, czy to ja byłam tam. Może być, że to samo ja tu i tam, ale nie takie samo? Takie samo nigdy nie jest ja po podróży. A moje wypuściło się w dalekie strony. Dzień Dobry, ja. Chwilę cię nie było. Nie tęskniłam.

NIE MAM CZASU

Obraz
Nie mam czasu, bo... czas to pieniądz, a mnie się pieniądze nie trzymają. Bo czas ma właściwości kurczliwe. Nie mam czasu, bo teraz żyje się przecież na czas. Czas się wykorzystuje, wyciska z niego wszystkie soki. Nawet czas nie ma czasu. Czasem. Czas czasem czas pogania. Że nie mam czasu to kłamstwo. Tak naprawdę to nikt nie ma czasu, bo czasu nie ma. Życie jest tylko. I zegarki. Zamiast wykorzystywać czas dobrze byłoby żyć. A na pewno dobrze byłoby żyć, zamiast czas marnować. Na przykład w alternatywnej rzeczywistości. Paradoksalne przekleństwo nowoczesności. Tyle możliwości oszczędzania czasu, że nie ma kiedy z tych oszczędności korzystać. Bo jak ćma w smole rzeczywistości ma właściwie korzystać z możliwości? "Za chwilę Twój czas minie". "Korzystaj z czasu". "Oszczędzimy Twój czas". "Oszczędzimy Twój pieniądz". "Pokażemy możliwości". "Wykorzystaj czas". "Wykorzystaj pieniądz". "Wykorzystaj możli

https://www.facebook.com/hypedojo/videos/1829457360606468/

Dziś Ania

Są takie książki i postaci, do których od czasu do czasu wraca się pamięcią, bo z takiego, czy innego powodu, w tę pamięć mocno się wbiły. Pewna postać dziś szczególnie zasługuje na przywołanie.  Anna Shirley z Zielonego Wzgórza - kosmitka. W swej epoce bohaterka, ale epoka ta zbyt daleka od teraźniejszości, żeby dziś charakter jej postaci, lub innych, krążących wokół jej życia pasował, podobał się. Za dużo tam pogoni za ideą, zasad, wartości nienamacalnych. Choć zapędów feministycznych w niej brak nie było, wiele (kuriozalnych oczywiście) sytuacji walki o honor można by przywołać. Nie o tym jednak. Raczej o śmiałym wnioskowaniu, lub może snuciu nadziei, że każda kobieta, bodaj raz w życiu, chociaż przez chwilę, jest Anią.  Każda babeczka ma za sobą jakąś żenującą historię dotyczącą eksperymentów z wyglądem. Nie muszą to być zielone włosy - ale na każdego znajdzie się jakieś kompromitujące zdjęcie w albumach rodzinnych. Znajdzie się, uwierz.  Każda, nawet najsilniejsza kobie
Największym problemem człowieka jest, gdy nie ma problemów. Wtedy szuka na siłę i robi z siebie durnia. Tak, nie bójmy się tego słowa, durnia. (Nie mylić z wariatem - o szczęściu wariackim będzie kiedy indziej) Rak, chłoniak, choroba nieuleczalna dziecka - tacy nie szukają problemu, takim w małych rzeczach dobrze.  A durny się wydurnia, durnemu źle. Pajacuje.
Świat wydawać się może znacznie piękniejszy, kiedy zamiast o śmierci myśli się o życiu. Ostatnim czasem ciężko bywało mi myśleć o życiu, z zupełnie nierozpoznanej przyczyny. Czasem nachodzi nas ten rodzaj myślenia, ot tak po prostu. Może z powodu swoistego trendu spoglądania w stronę celu, który ma wyznaczać rytm naszych działań? Właściwie ich bycie wyznaczać... modne to jest bardzo. I tak spogląda się w przód, bo w tył jakoś niepolitycznie i psycholog nie zaleca. I w końcu, jak się tak biegnie do przodu, to i myśl o mecie może się zdarzyć, może. Niby pozytywna to myśl, póki z dystansu porządnego. Gorzej, kiedy bardzo wcześnie z jakiegoś powodu, wyda się być nie-tak-odległa. Trochę się wtedy czuje ciężar butów, do biegania wyposażonych, ale na daną chwilę nie odbijają, nie amortyzują. Grzęzną. Stoi się tak z pełną świadomością, że i tak nic na to się nie poradzi przecież. Ani zatrzyma się życie, ani przyspieszy. Na głowie się stanie, na ręce jednej - nic się nie da zrobić. Cokolw

Czy istnieje fakt autentyczny?

Istnieje. Czy istnieje zatem nieautentyczny fakt? Ośmielam się uznać, że istnieje. Życiowe obserwacje pozwalają nawet uznać, że w wielu odsłonach i obliczach. Zatem, skoro nieautentyczny fakt ma prawo być i żyć, nierzadko życiem własnym i wymykającym się spod kontroli, wywód niniejszy jest obroną faktu autentycznego. Jego możność bytu nie odbiega wcale od absurdów, jakimi karmi nas życie. Dopuszczamy do istnienia prawa i zasady z etyką, logiką nie mające wspólnego nic. Czemu więc czepiać się faktu autentycznego? Dobrze się zastanówmy, zanim pozbędziemy się faktu autentycznego na dobre. Jak go zabraknie, może zabraknąć sposobu na odróżnienie nie- od au-. Szanujmy pielęgnujących żywotność faktów autentycznych. Są cenniejsi od purystów językowych.

jestem mam/ bywam miewam

Rzeczywistość jaka jest każdy widzi. I każdy po swojemu. To o rzeczywistości nie ma co gadać. Facebook o niej doniesie, mniej lub bardziej sensownie. O nierzeczywistości by warto. Z kolei tej ujawnienie nie musi być bezpieczne, bo jeszcze bardziej indywidualna, niż spojrzenie na rzeczywistość. I też często taka, że nie każdy jest gotów poznać. Naszą nierzeczywistość. Indywidualną. Ja lubię nierzeczywistość... jestem tam prezydentem, sterem, żeglarzem, okrętem - rządzę. Rzadko odpowiedzialnie, raczej nie. Maluję sobie co chce, gdzie chcę, jak chcę. Wszyscy się mnie słuchają. Dobrze mi tam bywa. Za dobrze. Tak przez chwile tylko tam jestem, bo... jednak dotyk nierzeczywistości jest jakby przezroczysty. Ciężko się na nim oprzeć, wesprzeć, dać objąć. Trzeba doceniać rzeczywistość, którą może nie rządzę, ale ją mam. Bo nie wiem, czy mam nierzeczywistość. Miewam. Uzależnia.
Mam nastrój w pokoju. Tylko w sobie nie mam nastroju, by się pokoju nastrojem natrajać napawając. I stroju nie mam też. Gdy strój mieć, można na strój się powołując nastroju poszukiwać. Bez stroju o nastrój trudno. W stroju nastroju szukać nie trzeba. Zatem bez stroju bez nastroju. Choć z nastrojem w pokoju.

kłamałamżemilczałam

Nieprawda z tym milczeniem, jedna wielka bzdura. Milczałam, bo uczyniono mnie niemową. Pół-niemową mnie uczyniono, reszty dokonałam sama. Milczy się czasem na własne życzenie. Bo albo tak się broni, żeby nie nawrzeszczeć, nie nawylać pomyj, nie nazaśmiecić komuś dnia, nie nanienicmnietonieobchodzić kogoś za bardzo sobą... Albo ręce tak dalece zamiatają podłogę, że nie da się nic powiedzieć. Do mówienia ręce niepotrzebne, racjonalista odpowie. Będzie miał rację. Tak czy owak, że milczeć już więcej nie będę ogłaszam wobec i wszem. Wobcom i Wszemom również obiecuję, co dopomóż mi pierwiastku Nieskończoności zwany Wenom(co paradoksalnie i ironicznie wyspiarz odczytałby "trucizną"), że zaniedbywanie niemilczenia uznam jako haniebny występek wobec mowy. Za to można mnie ukarać niemilczeniem dla mobilizacji.

chciałabym być mamą

Chciałabym być mamą. Mieć tyle siły, żeby gotować chociaż wcale mi się nie chce. Wstawać rano, chociaż lubię pospać. I wysprzątać kuchnię, choć mam prawo nie, bo jestem chora. I wiedzieć, jak zarobione przeciętne pieniądze rozmnożyć tak, żeby wydając wszystko, niczego nie zabrakło, a jeszcze coś zostało. Mieć cierpliwość do podstarzałych już dzieci, co zachowują się, jakby wciąż czekały na dowód osobisty. Chciałabym być moją mamą.
Kręci mi się w głowie od tego życia.
Milczę, bo chcę być bogata.

co czyni cuda

W ostatnich dniach sporo wspominaliśmy. Wspominaliśmy ludzi, którzy zrobili na wielu wielkie wrażenie. Było to dwóch katolickich kapłanów, których wyróżniała osobowość. W każdym razie ten aspekt ich istnienia w świecie jest najpowszechniej zauważany i podkreślany. Nie ma w tym nic złego, bo to nie kłamstwo, że ci dwaj przedstawiciele Kościoła mieli niesamowitą charyzmę, intelekt i serce. Mowa, rzecz jasna, o ks. Janie Kaczkowskim i św. Janie Pawle II, których imiona odmieniano przez wszystkie przypadki, a cytaty lajkowano na potęgę. Smutne byłoby jednak, gdyby w tym całym szumie pięknych, wzruszających zdjęć, mądrych słów i emocji zapomniano na zawsze o podstawie ich pięknego życia. Tą podstawą była niezłomna WIARA. Ks. Jan ujął nas przykładem człowieka, który pomimo choroby, czerpie z czasu, który mu pozostał pełnymi garściami. To dzięki temu, że wierzył, że życie ziemskie ma głębszy sens, realizujący się po śmierci. Ujął nas pracą z ludźmi chorymi, dawaniem nadziei i pomocą w prz
Niemożność wypowiedzenia jednego słowa. Paraliż intelektualny. To może być najgorsza z tortur zwłaszcza wtedy, kiedy potrzeba wykrzyczenia czegoś, zmaterializowania emocji ani zignorować się nie daje, ani zwalczyć. "Dla chcącego nic trudnego" nie ma tu zastosowania. Ciężko powiedzieć, czy jakakolwiek reguła tu pasuje. Jakakolwiek zrozumiała. Bo, że jakaś zasada tym rządzi, wątpliwości nie ma. Ale sparaliżowany intelekt, sylogicznie, nie pojmie. Nie poradzi. Nie pomoże. Nie może.

Toksykologia związku

Nie pytaj, czy Twój związek jest toksyczny. Zbadaj, jak bardzo. Jeśli czujesz że bardzo, nie myśl, że nie ma ratunku. Paradoksalnie najprostsze rozwiązanie. Bądź od związku bardziej toksyczna.

Jak?

Jak to jest, że raz na jakiś czas odwiedza mnie Twój zapach? Wydobywa się znienacka, w chwilach prozaiczności, z zakamarków czterokątnej rzeczywistości? Łagodzi zmysły na sekundę, koi myśli rozbiegane, po czym chwyta je i ucieka, siejąc przyjemny zamęt, pozostawiając na nowo świadomość pustych kątów czterech? Musi mieszkać gdzie indziej, dokładnie każdy kąt przeszukany - w żadnym go nie ma. Kiedyś mogłabym go odwiedzić, gdybym wiedziała... Kiedy bym chciała. Bo chciałabym.

Kiedy nie pozostaje nic innego

Kiedy nie pozostaje nic innego niż marzyć, pozostaje tylko marzyć.
I zjadłabym coś i jeść mi się nie chce. Gdzie jesteś, szczęście?

Lubię ciastka. Tak już mam.

Lubię ciastka. Tak już mam. Na blaszce. Po prostu.

Komizm na surrealizm sytuacji zamieniony

Niezbyt luźne przemyślenia drugiego tygodnia bez internetu domowego:

Telefon to nie to samo, co komputer. Seks to nie to samo, co miłość. Inka to nie to samo co kawa. Yerba to nie to samo co kawa. Tylko kawa to kawa. Tylko miłość to miłość. Dlaczego panowie od internetu nie odbierają telefonu?
http://hdwallpaperbackgrounds.net/wp-content/uploads/2016/02/Grand-Canyon-Beautiful-Landscape-HD-Wallpapers.jpg

prysznic

Prysznic nie pomoże na wszystko. Woda wszystkiego nie zmyje. Nie zmyje przeszłości, bo jej już nie ma. Choć i czuć ją i widać blisko. Nie wyczyści wnętrza - jest za głęboko. Nie zmyje zapachu drugiej osoby, bo tego się nosi nie na skórze. Ale prysznic daje nadzieję. Że może za którymś razem to wystarczy na dłużej niż 5 sekund po wysuszeniu
i Ciebie, Książę, film oszukał. Kobiety Ci pokazał zawsze gotowe. Zawsze piękne. Wyzwolone. Chętne zawsze. Usługowe. Uwierzyłeś. Oszukał i teraz się śmieje, jak widzi, co wyprawiasz.

film Cię oszukał

Film Cię oszukał, Księżniczko, Mówił wiele. Pokazał mnóstwo. Niczego nie przedyskutował. Tak dużo mówił, nie było kiedy mu przerwać. Ona piękna, on piękny. Piękni ludzie, piękne tło. Oczy takie piękne. Tak na siebie patrzyli. Tak sobie mówili. Tak czuli to. Powiedział: to da ci szczęśliwość, Tyś pomyślała, że szczęście. Pomyślałaś: tego mi trzeba. To trzeba wszystkim. Raz w życiu na zawsze trzeba i można i da się. Scenarzysta się postarał o sceny. Reżyser przemyślał światło. Piękne to było. No nie Twoja wina. Nie martw się. Życie powie Ci jak jest. Już powiedziało? Na pewno jeszcze nie wszystko.

poezja pomaga

https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths

Chcesz prawdę?

Chcesz usłyszeć prawdę? Nie chcę.  Powiem ci. Nie mów.  To wszystko kłamstwo.  Taka prawda mnie nie interesuje.  Ale teraz już wiesz.
W serialach roi się od rozbitych rodzin, z których ludzie wychodzą z postawą dojrzałej akceptacji, umówieni, rozpoczynający nowe życie. Zdrada jest częścią tej rzeczywistości, tematem żartów kabaretowych, naturalną sprawą, życiem... Tymczasem realnie... mnóstwo jest takich historii... ale niewiele pozbieranych po nich ludzi.

tyłki

"Nie Twoje ciało mnie podnieca, ale Ty w nim"... czy rzeczywiście ten cytat ma jakiekolwiek zastosowanie w dzisiejszej rzeczywistości? No bo jak uwierzyć w te piękne słowa, kiedy zalewa je fala zdjęć tyłków na internecie, w mieście, wszędzie. Tyłek sam się nie zrobi, coś tam się nie zrobi samo. I ciągle jakieś ideały okrągłości, do których jak nie dążysz, to tracisz czas. Jak można przy tak, chorobliwie już chyba, rozwiniętym kulcie ciała czuć się dobrze we własnej skórze i jak nie traktować człowieka przedmiotowo, ale wierzyć w cytat? Czy tyłek musi być zrobiony? Jasne, nie ma co hodować tłuszczu, i ruszać się trzeba. Ale tyłek robić naprawdę nie trzeba... ktoś go już kiedyś zrobił, po co na siłę robić go znów. Motywacja pt. "Tyłek" jest, paradoksalnie, płaska. Ruszaj się, zażywaj świeżego powietrza, nie siedź w domu. Ale nie dla tyłka. Dla Ciebie.
Chcieć pokusić się o znalezienie przymiotnika w języku obcym, który trafnie oddałby charakter procesu dojrzewania, a właściwie końcowego jego etapu, można by sięgnąć po "kinda shitty".  Do pewnego etapu tupie się, wrzeszczy, nie wie dlaczego, ale wie, że wolno, że emocje muszą wyjść na wierzch, że można. Później, kiedy powoli zaczyna się walka z tym, co wypada, a z tym, co wypływa, wrzeszczy i tupie jeszcze bardziej w nadziei, że świadomość tego, co nieuchronnie się zbliża przestraszy się krzyków i machania rękami i nie będzie prześladować. I jest ten etap uspokojenia, w którym spogląda się wstecz i wie, że tak bardzo podejmowane wcześniej działania pozbawione były sensu. I tak bardzo i dziś będą bez sensu. To wszystko, co wydawało się najważniejsze na świecie, że warto walczyć, okazuje się dla wszechświata nie mieć większego znaczenia.  I rozumie się to. I kręci głową na to, że wcześniej można było to wiedzieć. 

Najgorzej, jak pustka

... jak proza życia tak żyć nie daje, że brakuje tchu na odnalezienie tematu myśli, bo tyle tematów tak je zaprząta, że z człowieka robi bezmyślnego cyborga... którego myślenie o czymś nowym musi zmęczyć tak bardzo, że będzie w stanie tylko myśleć o białej ścianie, która przed nim rozpościera swe wdzięki, kusząc kojącą pustką na chwilę. Na dłużej pustka smuci - nie da się do niej przytulić, za rękę jej złapać się nie da. Ale czasem tylko to się ma.

nie chciałem

Nie chciałem dużo. Chciałem zbyt wiele. Nie chciałem bardzo. Chciałem za mocno. Nie chciałem głośno. Chciałem zbyt cicho. Nie chciałem nie w porę. Chciałem za późno.
Mogę się mylić. Nie jestem wyrocznią. Wiem to. Nikt nie jest. Tylko wyrocznia jest wyrocznią.

zmęczenie jest najlepszym przyjacielem człowieka

Nie pyta, czy go potrzebujesz, po prostu jest. Obniża poziom stresu do poziomu wisizmu. Obniża poziom zaangażowania do poziomu wisizmu. Weryfikuje palącą potrzebę kontaktu. Weryfikuje nieuporządkowane uczucia. (do poziomu wisizmu) Sumując, można chyba powiedzieć, że relaksuje i odpręża.
Podobno torebka powinna być dobrana do butów. Pozostając wierną zasadom mody ubieram więc starą torebkę i stare buty.
Obraz

świat nie jest zły

Świat nie jest zły, tylko zrozpaczony. Ludzie nie są źli, tylko z rozpaczy robią tysiące głupot. Coś im zabiera nadzieję, poczucie sensu i oni wtedy machają ręką na starania. Mało kto wie, że jest zrozpaczony, ale rozpacz jest. Chyba można uznać za chorobę cywilizacyjną. Groźna bardzo, bo niediagnozowana przecież. Nie ma tabletki na rozpacz - na depresję jest, obniżenie nastroju, schizofrenię. Na rozpacz nikt nie daje. Rozpacz to co innego, niż cierpienie. Cierpienie jest łatwo w sobie rozpoznać, bo boli. Ono częściej, niż rzadko może prowadzić do pozytywnych działań: nawrócenia, wzmocnienia charakteru, ciała czasem. Rozpacz rzadko. Bez zobowiązań rozmaite rzeczy, usuwanie przeszkód w postaci dzieci, zanim jeszcze zaczną przeszkadzać, przygodne intymne znajomości, spychanie wartości na drugi plan - to wszystko z rozpaczy. Z tęsknoty wiecznej za tym, co nie osiągalne. Wizja. Nieosiągalne idealne. Rozpacza świat tak korzystając z życia. Mądrzejszy jest od Mądrości. Łapie, a nuż nic wi

życie po życiu

Wstań z podłogi no. Tak, da się. Powietrze się nagle aż tak nie roztyło, żeby nie dało się podnieść. Leżysz, jakby Cię ktoś na nią wylał. To żałosne. Jeszcze 5 minut? Wiesz, ile można zrobić w 5 minut? Można... jak się chce, to można świat do góry nogami przewrócić. Wstań, lepiej nie będzie. Możliwe, że i gorzej nie. Ale losu lepiej nie prowokować - lubi udowodnić co innego. Powoli, może najpierw jedną rękę ołowianą spróbuj. Paluszek jeden? Dobrze, spróbujemy znowu jutro. Kocyk ci dam tylko, bo może zmarzniesz. Mróz, chłód taki w domu przez to...i też, bo gołe ściany tu tylko po fatamorganie zostały. Ale jutro już wstań...